
Czy można połączyć grę drogi, filozoficzny manifest i postapokaliptyczną opowieść z udziałem hollywoodzkich gwiazd w jedno dzieło? Hideo Kojima pierwszą częścią Death Stranding udowodnił, że to możliwe. Formuła przyjęła się na tyle dobrze, że kontynuacja była tylko kwestią czasu – przeczytaj recenzję Death Stranding 2: On The Beach!
Ludzkość na skraju wymarcia – o fabule w serii Death Stranding
Światy żywych i martwych zostały splątane. Tak rozpoczęło się Wdarcie Śmierci – kataklizm, który sprawił, że ludzkość prawie wymarła. Istoty z zaświatów – Wynurzeni – zaczęły przenikać do rzeczywistości żywych, przybierając postać niewidzialnych śmiercionośnych bytów. Ich obecność zmieniła samą strukturę życia i śmierci: każdy zgon może teraz wywołać eksplozję na skalę nuklearną – rozpróżnię. To jednak nie wszystko, bo z nieba zaczął padać temporal, czyli deszcz, który przyspiesza starzenie się wszystkiego, na co spadnie.
Ludziom pozostało jedynie ukryć się w ogromnych schronach i czekać na nieuchronny koniec. Nie wszyscy pogodzili się z takim losem – wśród nich była prezydent Stanów Zjednoczonych Bridget Strand. W obliczu rozpadu kraju i zerwania więzi między osadami postawiła sobie za cel odbudowę narodu pod nowym sztandarem Zjednoczonych Miast Ameryki (UCA). Jej plan opierał się na połączeniu ludzi nie tylko fizycznie, ale także duchowo – poprzez Sieć Chiralną, technologię pozwalającą przesyłać dane z prędkością myśli i kształtować materię.
Aby urzeczywistnić ten plan, potrzebni byli odważni ludzie – ci, którzy przemierzyliby zniszczony świat i połączyli odizolowane społeczności – kurierzy. Sam Porter Bridges, główny bohater tej historii, jest jednym z nich. Chociaż unika on bliskiego kontaktu z ludźmi i nosi brzemię swojej tajemniczej przeszłości, to właśnie jemu powierzona została misja zjednoczenia Ameryki. Sam nie jest jednak zwykłym człowiekiem. Dzięki rzadkiej przypadłości – DOOMS – potrafi wyczuwać obecność Wynurzonych. Jest też repatriantem, co oznacza, że nie może umrzeć – jego dusza zawsze odnajduje ciało i wraca z zaświatów. W podróży towarzyszy mu BB-28 – Lou – łącznikowe dziecko w specjalnym pojemniku, które zawieszone jest pomiędzy światami żywych i martwych.

Wyruszając w samotną wędrówkę przez ruiny dawnej cywilizacji, Sam nie tylko dostarcza przesyłki – niesie ideę odbudowy wspólnoty. Jego cel jest jasny – włączyć do Sieci Chiralnej ludzkie osady, a także odnaleźć Samanthę Americę „Amelie” Strand, córkę prezydent. To ona i jej ekspedycja pierwsi podjęli próbę zjednoczenia kraju po kataklizmie. Wyprawa zakończyła się fiaskiem, a Amelie wpadła w ręce terrorystów dowodzonych przez nieprzewidywalnego Higgsa.
Samowi ostatecznie udaje się powstrzymać – lub przynajmniej opóźnić – koniec świata, a także rozwiązać zagadkę własnego pochodzenia. Na koniec pierwszej części zrywa wszystkie kontakty i wspólnie z Lou wyrusza, by odnaleźć swoje miejsce na ziemi. Tak prezentuje się skrócony opis fabuły pierwszego Death Stranding. Druga część rozpoczyna się kilka miesięcy później.
Opowieści o zerwanych więzach ciąg dalszy
Sam Porter Bridges zjednoczył Amerykę, ale był to zaledwie jeden mały krok w kierunku przywrócenia nadziei ludzkości. Zaproponowana przez Hideo Kojime historia jest naprawdę bardzo trudna do opisania – szalona, ale też bardzo ambitna. To opowieść, która wykracza poza ramy klasycznego science fiction. Kojima czerpie z filozofii, psychologii, religii i teorii kwantowej, by stworzyć narrację, która nieustannie balansuje na granicy snu i jawy, życia i śmierci. W tej całej dziwności kryje się jednak coś bardzo przyciągającego, wręcz hipnotyzującego.

W Death Stranding 2: On the Beach Sam odnajduje wreszcie trochę spokoju. Wspólnie z Lou mieszkają teraz na południu i prowadzą względnie sielankowe życie. Przerywa to jednak powrót starej znajomej – Fragile. Bohater musi ponownie założyć swój kurierski plecak i wyruszyć, by włączyć do Sieci Chiralnej odizolowane rejony Meksyku. Dalej historia rozkręca się w zupełnie nieoczekiwanym, dramatycznym kierunku.
Twórca serii Metal Gear przyzwyczaił już graczy do swojego bardzo oryginalnego stylu tworzenia historii. I tak – mamy tutaj mnóstwo przerywników filmowych, czasami trwających naprawdę długo. Samo tempo historii jest trochę szybsze niż w przypadku jedynki – to dobrze, bo wielu graczy odbiło się od tego tytułu właśnie ze względu na ten element. Sama historia jest bardzo dobrze napisana, powiedziałbym nawet, że znacznie lepiej niż pierwsza część. Jest tutaj dużo więcej kojimizmów – charakterystycznych dla głównego twórcy motywów, symboli i pomysłów, które balansują między powagą a absurdem. Opowieść jest też podana w bardziej zrozumiały sposób niż w jedynce. W każdym razie – wciąga niesamowicie. To Kojima w swojej najlepszej formie – z długimi dialogami, metafizyką i szalonymi zwrotami akcji.

Teraz czas na bardzo ważne pytanie: czy należy przejść pierwszą część, zanim odpali się dwójkę? Moim zdaniem jest to wskazane. Co prawda twórcy przygotowali specjalny film, dzięki któremu można się zapoznać z fabułą poprzedniej gry, ale pomija on sporo szczegółów, które znacząco wpływają na odbiór opowieści jako całości. Nie oznacza to, że nie można się dobrze bawić w Death Stranding 2: On the Beach bez znajomości jedynki. Dwójka jest w pewnym stopniu samodzielną historią i poznawanie jej, nawet w oderwaniu od jedynki, da wiele przyjemności. Czasem może jednak zabraknąć kontekstu, bo w Death Stranding 2 powraca sporo postaci znanych z poprzedniej gry. Ja sam zachęcam do przejścia obu gier – naprawdę warto, bo to rozgrywka inna niż wszystko, co do tej pory widzieliście w gamingu.
Obsada w Death Stranding 2: On the Beach ponownie robi ogromne wrażenie i stanowi jeden z filarów opowieści. Na ekran wracają znane twarze: Norman Reedus jako Sam Porter Bridges, Léa Seydoux jako Fragile, Troy Baker jako Higgs oraz Margaret Qualley jako Mama/Lockne. Nowe role również wypadają przekonująco. To po prostu najwyższa półka aktorska.
Dzień z życia kuriera w Death Stranding 2: On the Beach
Do pierwszego Death Stranding podchodziłem trzy razy i dopiero ostatnia próba zakończyła się sukcesem. Nie tylko zobaczyłem wtedy napisy końcowe, ale też zauroczył mnie ten format rozgrywki. Nie zmienia to faktu, że rozumiem osoby, które dały sobie spokój z pierwszą częścią po kilku godzinach. Praca kuriera bywa bardzo żmudna, wymaga mnóstwo cierpliwości. Jest to szczególnie widoczne na początku gry, gdy bohater dysponuje tylko plecakiem i siłą własnych mięśni. W dwójce jest podobnie i już na samym początku czeka nas kilka bardzo długich spacerów. Warto jednak dać grze szansę, bo później dostarczanie paczek z przykrego obowiązku staje się przyjemnością, zwłaszcza że kolejne dostawy pozwalają nam odblokowywać nowe przedmioty, a także ulepszać gadżety i pojazdy.

W jedynce na głównej mapie mogliśmy odbudować autostradę, która łączyła najważniejsze osady. Podobnie jest w dwójce, ale tutaj dodatkowo dołożono kolejkę (monorail), która pozwala na bardzo szybkie przemieszczanie się z jednego miejsca do drugiego. Zanim jednak gracz z niej skorzysta, będzie musiał wybudować każdy z odcinków – oznacza to konieczność zdobycia i przyniesienia wymaganych materiałów. W całym Death Stranding 2: On the Beach jest bardzo dużo ulepszeń, dzięki którym gra się znacznie przyjemniej. Wraz z rozwojem infrastruktury proces dostarczania przesyłek staje się szybszy i bardziej satysfakcjonujący.
Piesze wędrówki wciąż są istotnym elementem rozgrywki, a do długiej wyprawy należy się odpowiednio przygotować. Konieczne są zaplanowanie trasy i zabranie ze sobą odpowiednich narzędzi – między innymi drabin, lin wspinaczkowych i broni. Plecak Sama ma, co oczywiste, ograniczoną pojemność, więc zabranie dużej liczby przesyłek może sprawić, że trzeba będzie z czegoś zrezygnować. Gracz często staje więc przed dylematem: wziąć dodatkowe zlecenie czy może postawić na bezpieczeństwo i wyposażyć się w kilka przydatnych gadżetów? Planowanie to bardzo ważna część serii Death Stranding!

Nowością w Death Stranding 2: On the Beach są zmienne warunki atmosferyczne. Już nie tylko temporal (niszczące ładunek opady deszczu), Wynurzeni i MUŁ-y (złodzieje ładunków, polujący na kurierów) są zagrożeniem. Na dostarczanie przesyłek wpływają teraz powodzie, pożary, burze piaskowe z porywami wiatru i trzęsienia ziemi. Wszystkie one sprawiają, że poruszanie się z dużym ładunkiem jest bardzo ryzykowne i emocjonujące.
Kurierzy muszą się trzymać razem
W nowej grze Hideo Kojimy nie zabrakło dobrze znanego elementu społecznościowego. Gracze po raz kolejny mogą pośrednio ze sobą współpracować – poprzez pozostawianie konstrukcji, narzędzi i śladów swojej obecności w świecie gry. Drogi, mosty, liny czy schronienia zbudowane przez jednych mogą pomóc innym w ich własnych wędrówkach, a każdy akt współpracy zostaje symbolicznie nagrodzony lajkami.

To właśnie ten system niewerbalnej solidarności, oparty na wzajemnym wsparciu, stanowi jedno z najważniejszych przesłań serii. Kojima nie zmusza graczy do rywalizacji – przeciwnie, subtelnie zachęca do tego, by wzajemnie sobie pomagać, nawet jeśli nigdy nie pozna się osoby, której ułatwiło się drogę. Bardzo lubię ten społecznościowy element, chociaż sama koncepcja lajków nie do końca pasuje do atmosfery gry i potrafi lekko zaburzać poczucie immersji.
Ukryj się lub walcz
Death Stranding nie było grą nastawioną na akcję. Zresztą samo strzelanie było zaprojektowane bardzo przeciętnie. Starcia nie budziły emocji i bardziej opłacało się ich unikać, zwłaszcza że przypadkowo zabity przeciwnik, który nie został skremowany w specjalnej placówce, mógł doprowadzić do rozpróżni, która kończyła grę. Dopiero na późniejszym etapie gracz dostawał nieśmiercionośną broń, która jedynie ogłuszała wrogów. W drugiej części strzelanie zostało ulepszone i znacznie chętniej angażowałem się w wymiany ognia. W grze dzieje się więcej, ale wciąż mamy dużo spokojnych momentów, a więc fani pierwszej części nie powinni narzekać na przesunięcie się akcentów w drugą stronę. Różnica polega na tym, że kiedy już dochodzi do konfrontacji, są one bardziej satysfakcjonujące, dynamiczne i taktyczne niż wcześniej.

Twórcy ulepszyli też skradanie się. Już w jednej z pierwszych misji jesteśmy zmuszeni się przekraść przez teren pełen wrogów i od razu widać, że element ten dopracowano. Często można też samodzielnie zdecydować, czy wdać się w otwartą walkę, czy może spróbować przejść niezauważonym. Bardzo wcześnie otrzymujemy dostęp do broni, która jedynie ogłusza przeciwników na pewien czas.
Starcia z bossami również zostały dopracowane. Pierwsze starcie z dużym przeciwnikiem czeka gracza bardzo szybko, bo po około 2 godzinach rozgrywki. Nie jest ono przesadnie trudne, ale emocji odmówić mu nie można.

Warto też wspomnieć o kolejnej nowości – rozwoju postaci. Tego elementu brakowało w pierwszej części. Dzięki specjalnym zasobom możemy teraz między innymi zwiększyć obrażenia zadawane przez Sama, rozszerzyć zasięg skanowania otoczenia czy wyciszyć kroki podczas skradania się. Nie jest to przesadnie rozbudowane, ale doskonale urozmaica rozgrywkę.
Interfejs w Death Stranding 2: On the Beach
Temat interfejsu chciałem poruszyć osobno, bo jest on dosyć kontrowersyjny. Moim zdaniem w jedynce był on fatalnie zaprojektowany – przeładowany, chaotyczny i momentami kompletnie nieczytelny. Liczba ikon, wskaźników i komunikatów potrafiła przytłoczyć, a próba szybkiego zorientowania się, co właściwie dzieje się na ekranie, często kończyła się frustracją. Przechodzenie między kolejnymi ekranami podczas przyjmowania zleceń i oddawania ich było jednym z najdziwniej zaprojektowanych systemów, jakie widziałem w grach wideo. Ostatecznie przyzwyczaiłem się do tego, ale nawet po kilkudziesięciu godzinach rozgrywki momentami czułem się zdezorientowany.

Dwójka robi krok w dobrym kierunku, ale nie powiedziałbym, że rozwiązuje temat całkowicie. Menu jest czytelniejsze, a dostęp do ekwipunku czy mapy – lepiej przemyślany. Ekran przyjmowania misji jest czytelniejszy i znacznie łatwiej zorientować się, gdzie należy kliknąć, żeby przejść do wykonywania zlecenia. Wciąż jednak zdarzają się momenty, gdy jesteśmy zasypywani mnóstwem różnych informacji, z których przynajmniej część jest zbędna.
Jedna z najładniejszych gier tej generacji
Death Stranding 2: On the Beach to prawdziwy pokaz możliwości silnika Decima, stworzonego przez Guerrilla Games. Gra oferuje dwa tryby graficzne na PlayStation 5: Performance (1440p przy 60 klatkach na sekundę) oraz Quality (natywne 4K przy 30 klatkach na sekundę). Oba tryby zapewniają stabilną wydajność, a wybór między nimi zależy od preferencji gracza – płynność animacji czy maksymalna szczegółowość obrazu. Ja grałem w trybie wydajności i nie spotkałem się ze znaczącymi spadkami klatek – raczej było to płynne 60.

Czasy ładowania w grze są wręcz niezauważalne – ekran wczytywania pojawia się na moment, by za chwilę ustąpić miejsca akcji. Dzięki pełnemu wykorzystaniu dysku SSD konsoli PlayStation 5 przemieszczanie się między lokacjami, wczytywanie zapisów czy podróże przebiegają błyskawicznie. To wręcz imponujące, jak szybko możemy przejść od włączenia gry do samej rozgrywki.
Zachwycająca ścieżka dźwiękowa
Uwielbiam gry, które stawiają nie tylko na ambienty, ale też na wokale — dlatego ścieżka dźwiękowa w Death Stranding 2: On the Beach zrobiła na mnie ogromne wrażenie już od pierwszych minut. Twórcy naprawdę lubią oddalić kamerę od postaci i puścić jakąś spokojną melodię, pozwalając graczowi na chwilę refleksji w trakcie wędrówki przez opustoszały, lecz przepiękny świat. Cały soundtrack stoi na niezwykle wysokim poziomie – jest po prostu zachwycający.

Również do samej warstwy dźwiękowej nie ma się do czego przyczepić. Wszystko brzmi tutaj naturalnie — od szumu wiatru, przez plusk stóp w błocie, aż po metaliczne odgłosy sprzętu przemieszczającego się na plecach Sama.
Death Stranding 2: On the Beach to Kojima w najwyższej formie
Death Stranding 2: On the Beach to bez dwóch zdań jedna z najbardziej unikalnych i dopracowanych produkcji tej generacji. To gra, która nie boi się być inna – spokojniejsza, bardziej refleksyjna, momentami nawet dziwna, ale przez to absolutnie wyjątkowa. Ulepszona walka, bardziej czytelny interfejs, większa różnorodność mechanik i jeszcze piękniejszy świat to elementy, które sprawiają, że sequel jest lepszy od pierwowzoru praktycznie w każdym aspekcie. Kojima wrócił w świetnej formie i znów zrobił coś, co trudno porównać do czegokolwiek innego!
Death Stranding 2: On the Beach to kolejna wysokiej jakości gra wydana w tym roku. Jeżeli chcesz poznać ich więcej, to przeczytaj nasze recenzje Kingdom Come: Deliverance 2, Monster Hunter Wilds i Assassin’s Creed Shadows!
Czasy ładowania w grze są wręcz niezauważalne – ekran wczytywania pojawia się na moment, by za chwilę ustąpić miejsca akcji. Dzięki pełnemu wykorzystaniu dysku SSD konsoli PlayStation 5 przemieszczanie się między lokacjami, wczytywanie zapisów czy podróże przebiegają błyskawicznie. To wręcz imponujące, jak szybko możemy przejść od włączenia gry do samej rozgrywki.
Zachwycająca ścieżka dźwiękowa
Uwielbiam gry, które stawiają nie tylko na ambienty, ale też na wokale — dlatego ścieżka dźwiękowa w Death Stranding 2: On the Beach zrobiła na mnie ogromne wrażenie już od pierwszych minut. Twórcy naprawdę lubią oddalić kamerę od postaci i puścić jakąś spokojną melodię, pozwalając graczowi na chwilę refleksji w trakcie wędrówki przez opustoszały, lecz przepiękny świat. Cały soundtrack stoi na niezwykle wysokim poziomie – jest po prostu zachwycający.

Również do samej warstwy dźwiękowej nie ma się do czego przyczepić. Wszystko brzmi tutaj naturalnie — od szumu wiatru, przez plusk stóp w błocie, aż po metaliczne odgłosy sprzętu przemieszczającego się na plecach Sama.
Death Stranding 2: On the Beach to Kojima w najwyższej formie
Death Stranding 2: On the Beach to bez dwóch zdań jedna z najbardziej unikalnych i dopracowanych produkcji tej generacji. To gra, która nie boi się być inna – spokojniejsza, bardziej refleksyjna, momentami nawet dziwna, ale przez to absolutnie wyjątkowa. Ulepszona walka, bardziej czytelny interfejs, większa różnorodność mechanik i jeszcze piękniejszy świat to elementy, które sprawiają, że sequel jest lepszy od pierwowzoru praktycznie w każdym aspekcie. Kojima wrócił w świetnej formie i znów zrobił coś, co trudno porównać do czegokolwiek innego!
Death Stranding 2: On the Beach to kolejna wysokiej jakości gra wydana w tym roku. Jeżeli chcesz poznać ich więcej, to przeczytaj nasze recenzje Kingdom Come: Deliverance 2, Monster Hunter Wilds i Assassin’s Creed Shadows!
| Podsumowanie: Death Stranding 2: On the Beach to bardzo udana kontynuacja. To świetnie napisana historia, którą uzupełnia uzależniająca warstwa gameplayowa. Nowa gra Kojimy jest jedną z najlepszych gier tego roku! |
Moja ocena:
9/10
|
