Recenzja Dreame D10s – czy odkurzacz smart faktycznie taki mądraliński?

Łukasz Bobel
Artykuł powstał we współpracy z Dreame

Zawsze chciałem mieć taki sprytny odkurzacz automatyczny. Bałem się jednak niedokładności w sprzątaniu i niezdolności do poprawnego mapowania powierzchni. Na całe szczęście nowy robot Dreame D10s całkowicie spełnił moje oczekiwania i sprawił, że w najbliższej przyszłości chętnie sięgnę po podobne rozwiązanie. Jeśli chcesz się dowiedzieć, jak Dreame D10s sprawdził się podczas sprzątania, to zapraszam do lektury poniższego testu!

 

Unboxing i pierwsze wrażenie Dreame D10s

Robocik Dreame D10s przyszedł do mnie w niewyróżniającym się, choć estetycznym i zgrabnym opakowaniu. Całość była niezbyt duża i przy okazji całkiem lekka, więc nie miałem problemu z późniejszym transportem. Wielki plus.

Jedną z rzeczy, które uwielbiam w tego typu sprzętach, jest łatwość pakowania i rozpakowywania. Ze względu na niewielkie gabaryty wszystko w środku kartonu miało swoje miejsce, dlatego bez problemu można ponownie wsadzić tam odkurzacz i np. wysłać go na wycieczkę w ciepłe kraje, aby dać chłopakowi odrobinę wytchnienia od pracy. Kontynuując poważniej, w środku znalazły się następujące akcesoria:

  • stacja ładująca;
  • zbiornik na wodę;
  • nakładka mopująca;
  • szczotka boczna;
  • szczoteczka do czyszczenia;
  • kabel zasilający.

No i oczywiście w centralnym punkcie kartonu siedział dość masywny, choć lekki biały odkurzacz Dreame D10s. Warto przy tym zaznaczyć, że wersja standardowa domyślnie jest koloru właśnie białego, a kolor czarny reprezentuje Dreame D10s Pro, czyli jeszcze lepszy kumpel testowanego tutaj robota.

No i oczywiście w centralnym punkcie kartonu siedział dość masywny, choć lekki biały odkurzacz Dreame D10s.

Dreame D10s prezentował się okazale i ekskluzywnie, jak produkt wysokiej klasy, mimo że jego cena jest bardzo przystępna. Wszystkie elementy zdają się doskonale dopasowane. Odkurzacz ma elegancki wygląd i świetnie pasuje do nowoczesnego wystroju mieszkania. Jedna rzecz, która mi lekko przeszkadzała, to zbierający się na robocie kurz, który był widoczny na białej obudowie.

Wyróżniającą się moim zdaniem cechą D10s jest niewielka i zgrabna stacja dokująca, którą można stabilnie przymocować do podłogi za pomocą lepkiego paska znajdującego się u spodu doku.

 

Budowa robota sprzątającego Dreame D10s

Na górze robota znajduje się klapka, która po otworzeniu daje nam dostęp do zbiornika na brud o pojemności 0,57 litra. W porównaniu do konkurencji jest to bardzo dużo. Tego typu roboty mają do siebie to, że taki zbiornik trzeba często opróżniać, ponieważ… jest mały. Oczywiście w porównaniu z odkurzaczem tradycyjnym. Nie ma jednak tego złego, gdyż robi się to niezwykle szybko. Pojemnik został przymocowany dwoma zatrzaskami, które wystarczy przytrzymać. Pod klapką zamocowana jest również szczoteczka z plastikowym nożykiem, która ułatwia ściąganie włosów ze szczotki.

a górze robota znajduje się klapka, która po otworzeniu daje nam dostęp do zbiornika na brud o pojemności 0,57 litra.

Pod spodem Dreame D10s znajdują się oczywiście kółka, czujniki i szczotki. Jedna główna i jedna rozmieszczona na skrajnym punkcie. Główną szczotkę wyjmuje się podobnie jak zbiornik – przytrzymując zacisk. Ze względu na to, że jest gumowa, bardzo łatwo się ją czyści i nie niszczy się tak, jak szczotki z włosia.

 

Konfiguracja Dreame D10s – czy jest smart?

Nigdy bym nie przypuszczał, że cały proces połączenia robota odkurzającego z aplikacją może być tak prosty. Okazuje się, że naprawdę jest. Krótka instrukcja dołączona do opakowania wizualnie i tekstowo opisuje krok po kroku czynności, które należy wykonać. Czyli pobrać aplikację i dalej podążać za komunikatami wyświetlanymi na ekranie.

Aplikacja jest przejrzysta i ma ładny intefejs. Na jej ekranie głównym wyświetlają się fotka odkurzacza oraz dwie opcje: sprzątanie i ładowanie. Po kliknięciu na zdjęcie urządzenia odpala się całe centrum dowodzenia.

Po pierwsze mapa terenu, który został zeskanowany czujnikami Dreame D10s. Po drugie dane dotyczące czasu sprzątania, stanu naładowania baterii i wielkości powierzchni. Po trzecie opcje rozdzielania stref i pokoi oraz ustawianie niewidzialnych ścian, których robot nie przekroczy. Czyli wszystko, co potrzebne, znajduje się w jednym miejscu.

Nigdy bym nie przypuszczał, że cały proces połączenia robota odkurzającego z aplikacją może być tak prosty. Okazuje się, że naprawdę jest. Krótka instrukcja dołączona do opakowania wizualnie i tekstowo opisuje krok po kroku czynności, które należy wykonać.

Moim zdaniem warto także wspomnieć o tym, że mapka w czasie rzeczywistym pokazuje, w której części mieszkania znajduje się nasz inteligentny kolega. Do tego w momencie, kiedy się ładuje, pojawia się obok niego animacja odlatujących literek Z, które pokazują, że urządzenie sobie śpi. Naprawdę urocze.

Przechodząc dalej, producent zapewnia o możliwości połączenia robota sprzątającego do środowiska smart domu. Mowa tutaj o Amazon Alexa i Google Home. Testowałem to osobiście na głośniku Google i nie miałem absolutnie żadnych problemów.

Aplikacja Dreame znajduje się na liście wpieranych przez Home, więc wystarczy znaleźć ją w spisie i połączyć, co zajmuje dosłownie kilka chwil. Ważne jest jednak to, aby mieć konto Dreame. Ze względu na to, że głośnik wspiera jedynie angielski język mówiony, odkurzacz domyślnie reaguje na komendy clean i charge, wymuszając na D10s odpowiednią akcję. Później można ustawić niestandardowe polecenia, a nawet stworzyć rutyny.

 

Test Dreame D10s – mapowanie pomieszczeń

Na początku, po skonfigurowaniu i nakazaniu odkurzaczowi sprzątania, zaczął od ostrożnego zbadania okolicy, dojeżdżania do ścian i mapowania powierzchni. Można powiedzieć, że najpierw rysował kontur pomieszczenia, a później, schematycznie zjeżdżając ku środkowi, mapował pozostałą przestrzeń.

Kiedy kończył to robić, przechodził coraz dalej, do korytarza, później do kolejnego pokoju, i tak dalej. Zaskoczyło mnie to, jak bardzo jest inteligentny i sam potrafi odkryć, że coś jest dalej, że tam trzeba zrobić oględziny. Nie pomijając przy tym wcześniejszego pomieszczenia. Najpierw kończył jedno i dopiero zaczynał drugie, to się nazywa sumienny pracownik!

Warto zaznaczyć, że Dreame D10s korzysta z LIDAR-u, czyli metody pomiaru odległości za pomocą światła laserowego. Jest to technologia bardzo czuła i praktycznie niezależna od warunków atmosferycznych lub oświetlenia. Działa to wyśmienicie. Mapowanie, mimo paru luk i niedoskonałości, jest naprawdę dokładne. Choć niektóre części mapy mogą się wydawać odrobinę niewymiarowe (np. za głębokie), to w pracy odkurzacza nie zmienia to absolutnie nic, bo radzi on sobie doskonale. Zatem jak Dreame D10s sprawdza się w swoim fachu po całym procesie konfiguracji i mapowania?

 

Test Dreame D10s – odkurzacz w akcji!

Nadszedł czas na test Dreame D10s w warunkach polowych. Czyli w moim mieszkaniu. Nie jest ono wielkie, więc nie powinno być to dla niego wyzwaniem, dlatego postanowiłem zastawić na robota kilka pułapek… Ale od początku!

Po przeskanowaniu pomieszczeń D10s wrócił do stacji ładowania, oznajmiając to głośno. Tak, urządzenie informuje o sprzątaniu i powrocie do doku głosem żeńskiego lektora. Nie zauważyłem nigdzie opcji jego zmiany, chociaż wątpię żeby ktokolwiek przykładał większą wagę do brzmienia głosu dwóch komend takiego sympatycznego odkurzacza.

Po przeskanowaniu pomieszczeń D10s wrócił do stacji ładowania, oznajmiając to głośno. Tak, urządzenie informuje o sprzątaniu i powrocie do doku głosem żeńskiego lektora.

Tak samo jak przy mapowaniu, odkurzacz zaczynał odkurzać najpierw po konturach pomieszczenia i coraz bardziej zjeżdżał ku środkowi. Jeśli chodzi o samo odkurzanie, to trudno mi się przyczepić do czegokolwiek. Dreame D10s robił to dokładnie, a szczotka zamontowana w skrajnym punkcie pomagała wyciągać brudy na przykład spod szaf.

Cały czas używałem go w trybie automatycznym, bo zwyczajnie nie miałem potrzeby używania trybu mocnego ani lekkiego. Sam idealnie dobierał moc, nie robiąc przy tym specjalnego hałasu. Warto o tym wspomnieć. Mimo że zdarzało mi się odpalać odkurzacz z samego rana, mój współlokator nie czuł się niepokojony.

Przechodząc do przeszkód, chciałem sprawdzić, jak Dreame D10s radzi sobie z rozpoznawaniem zmian w otoczeniu. Przyszło do mnie kilka kartonów, dodatkowy monitor wylądował na podłodze, a krzesło stale przemieszczało się po pokoju. Okazuje się, że robot przy widocznej zmianie na nowo mapuje powierzchnię i automatycznie dostosowuje swoje ruchy. Co prawda zajmuje mu to odrobinę więcej czasu, ale działa. Ciekawie wyglądało to w przypadku krzesła, które na mapie w aplikacji stworzyło gwiazdę – którą były oczywiście nóżki fotela. 

Przechodząc do przeszkód, chciałem sprawdzić, jak Dreame D10s radzi sobie z rozpoznawaniem zmian w otoczeniu. Przyszło do mnie kilka kartonów, dodatkowy monitor wylądował na podłodze, a krzesło stale przemieszczało się po pokoju.

Po tym, jak przywróciłem mieszkanie do poprzedniego stanu sprzed Wipeout-u dla robotów, D10s znów potrzebował chwili, aby się skalibrować, ale nie pomijał powierzchni, wszystko robił bardzo dokładnie. Warto przy tym również wspomnieć o dywanach. Co prawda nie mam ich za wiele i nie są zbyt wysokie, ale poradził sobie bezproblemowo.

Jeśli chodzi o mopowanie, to producent dołącza nakładkę mopującą z materiałowym padem naczepianym na rzepy na plastikowy panel. Przyłącza się ją, wciskając w odpowiednie zaciski, bardzo prosto i szybko. Przed tym oczywiście należy wypełnić środek wodą, którą można dozować w aplikacji. Z rozlanymi płynami i lekkimi zabrudzeniami poradził sobie bezproblemowo. Trochę gorzej było w przypadku plam, które już mocno zaschły, ale wystarczyła druga rundka po pokoju i brud został unicestwiony.

Na sam koniec należy wspomnieć o pracy na baterii. Producent deklaruje 280 minut na jednym ładowaniu. Absolutnie trudno było to zweryfikować, ponieważ sprzątanie zajmuje odkurzaczowi maksymalnie pół godziny na dużej powierzchni, ale w każdym razie bateria jest wystarczająca do mojego mieszkania 28 m2. Robocik wraca do stacji dokującej po każdym sprzątaniu, więc nie powinna wystąpić sytuacja, w której się rozładuje.

 

Lepszy kolega robota – Dreame D10s Pro

W serii Dreame D10s istnieją dwa roboty. Podstawowy, biały i czarny w wersji Pro. Różnią się one jedną ciekawą funkcją, która dla niektórych będzie ciekawym bajerem, a dla innych bardzo przydatnym elementem wyposażenia.

Pro ma kamerę, głośniki i mikrofon, za pomocą których można się komunikować przez aplikację. Kamera służy lepszemu mapowaniu i wykrywaniu przeszkód. Na przykład ludzi i zwierzaków – zwłaszcza zwierzaków, które robot może porządnie wystraszyć.

Głośniki i mikrofon służą do… mówienia i słuchania. Tak! Dreame D10s Pro ma możliwość dwustronnej komunikacji. To znaczy możemy słuchać, co się dzieje w naszym domu, i jednocześnie wysłać z aplikacji swój głos, który robot odtworzy. Może to służyć np. do szybkiego przekazania komuś informacji lub usunięcia niechcianych milusińskich z drogi. Ciekawa funkcja.

 

Test Dreame D10s – podsumowanie

Test Dreame D10s sprawił mi mnóstwo przyjemności i uspokoił moje obawy co do niedoskonałości robotów sprzątających. Albo przynajmniej wobec jednego robota sprzątającego.

Dreame D10s sprząta naprawdę porządnie. Konfiguruje się niemalże od razu po wyjęciu z pudełka i jest niezwykle łatwy w obsłudze. Obie wersje – nawet ta podstawowa, bez dodatkowej kamery, skrupulatnie mapują powierzchnię i pozostawiają jedynie drobne niedoskonałości przy nieregularnych kształtach. Natrafiając na jednorazowe przeszkody, bardzo szybko dostosowuje się do sytuacji i remapuje.

Tak naprawdę niezwykle trudno jest mi wymienić wady Dreame D10s. Mógłbym na siłę powiedzieć, że bardzo łatwo się kurzy, ale nietrudno się czyści jego obudowę. Przy tym prezentuje się naprawdę elegancko i estetycznie.

Kupując Dreame D10s lub D10s Pro, dostajesz naprawdę porządny odkurzacz, który inteligentnie posprząta, a przy tym będzie ozdobą domu geeka i ewentualnym samochodem dla co bardziej ciekawskich kotów lub królików (lub – jak w moim przypadku – pluszowych słoni).

Zobacz robota sprzątającego Dreame D10s w naszym sklepie
Czy ten artykuł był dla Ciebie przydatny?

Napisz nam, co myślisz

0/2000
Administratorem danych osobowych jest Euro-net Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie, właściciel marki RTV EURO AGD, adres: 02-273 Warszawa ul. Muszkieterów 15, @: daneosobowe@euro.com.pl, telefon: 855 855 855, (Administrator). W Polityce Prywatności Administrator informuje o celu, okresie i podstawach prawnych przetwarzania danych osobowych, a także o prawach jakie przysługują osobom, których przetwarzane dane osobowe dotyczą, podmiotom którym Administrator może powierzyć do przetwarzania dane osobowe, oraz o zasadach zautomatyzowanego przetwarzania danych osobowych, w tym ich profilowaniu.

Zostaw nam swoją opinię

Przykro nam, że ten artykuł nie spełnił Twoich oczekiwań. Chcemy się dowiedzieć, co możemy poprawić.

Wybierz jedną z opcji: *

Jeśli chcesz, podaj nam więcej szczegółów:

0/2000
Administratorem danych osobowych jest Euro-net Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie, właściciel marki RTV EURO AGD, adres: 02-273 Warszawa ul. Muszkieterów 15, @: daneosobowe@euro.com.pl, telefon: 855 855 855, (Administrator). W Polityce Prywatności Administrator informuje o celu, okresie i podstawach prawnych przetwarzania danych osobowych, a także o prawach jakie przysługują osobom, których przetwarzane dane osobowe dotyczą, podmiotom którym Administrator może powierzyć do przetwarzania dane osobowe, oraz o zasadach zautomatyzowanego przetwarzania danych osobowych, w tym ich profilowaniu.

Dziękujemy za dodatkowy komentarz!

Zapisaliśmy Twoją wiadomość. Pomoże nam poprawić i ulepszyć treści w serwisie.

Dziękujemy! Zapisaliśmy Twoją opinię

Już zapisaliśmy Twój głos!

Dziękujemy!