Cal Kestis żyje i ma się dobrze – recenzja Star Wars Jedi: Ocalały

Jacek Mazurek
Artykuł powstał we współpracy z Electronic Arts

Uniwersum „Gwiezdnych Wojen” wciąż ma powiększającą się społeczność fanów – sam jestem jednym z nich. Kiedy tylko dowiedziałem się o pracach nad kontynuacją przygód Cala Kestisa w grze Star Wars Jedi: Upadły Zakon, nie mogłem się doczekać momentu, kiedy będę mógł w nią zagrać. Czy ta produkcja ma szansę powtórzyć sukces pierwszej części? Zapraszam do recenzji Star Wars Jedi: Ocalały.

SPIS TREŚCI:

  1. Ponowne spotkanie z Calem Kestisem
  2. Imperium głównym wrogiem… ale nie jedynym
  3. Ciekawy gameplay
  4. Zagadki na odpowiednim poziomie
  5. Optymalizacja nie zachwyca
  6. Gra świetnie wpisująca się w kanon
  7. Gra dla nowych graczy i weteranów Star Wars – podsumowanie recenzji Ocalałego

 

Ponowne spotkanie z Calem Kestisem

Star Wars Jedi: Ocalały to kontynuacja niezwykle popularnej gry z 2019 roku, czyli Star Wars Jedi: Upadły Zakon. Gracz ponownie wciela się w Cala Kestisa, rycerza Jedi, który jako jeden z niewielu przetrwał wielką czystkę Rozkazu 66. Można ją było zobaczyć m.in. w filmie „Zemsta Sithów” czy serialach takich jak „Wojny klonów” oraz „Parszywa zgraja”.

Od wydarzeń z poprzedniej części minęło kilka lat, które główny bohater spędził oczywiście na walce z Imperium. Jego postawa jest dla mnie zaskoczeniem, bo jak wynika z książek, filmów i seriali, większość rycerzy Jedi zdecydowała się zaszyć w różnych częściach Galaktyki, by nikt ich nie odnalazł. Niestety, pomimo działań młodego bojownika jego wrogowie wciąż rosną w siłę, a liczba sojuszników i bezpiecznych lokalizacji gwałtownie spada.

Od wydarzeń z poprzedniej części minęło kilka lat, które główny bohater spędził oczywiście na walce z Imperium. Jego postawa jest dla mnie zaskoczeniem, bo jak wynika z książek, filmów i seriali, większość rycerzy Jedi zdecydowała się zaszyć w różnych częściach Galaktyki, by nikt ich nie odnalazł. Niestety, pomimo działań młodego bojownika jego wrogowie wciąż rosną w siłę, a liczba sojuszników i bezpiecznych lokalizacji gwałtownie spada.

Właśnie dlatego, gdy bohater natrafia na plotki i legendy o bezpiecznej planecie Tanalorr, a także ukrytej tam świątyni Zakonu, decyduje się ją odszukać. Niestety, na to samo decydują się też jego przeciwnicy.

 

Imperium głównym wrogiem… ale nie jedynym

Jak wspomniałem wyżej, głównym przeciwnikiem Cala pozostaje Imperium, ale nie stanowi ono jedynego zagrożenia, z którym musi się zmierzyć bohater. W trakcie grania napotkamy m.in. innych Jedi, którzy przetrwali czystkę i różnie radzą sobie z nową rzeczywistością, najemników czy też grupę renegatów z batalionem droidów bojowych.

Jak wspomniałem wyżej, głównym przeciwnikiem Cala pozostaje Imperium, ale nie stanowi ono jedynego zagrożenia, z którym musi się zmierzyć bohater.

Cal napotka na swojej drodze również dobrze znaną już z pierwszej części gry inkwizycję, która mocno się odcina od innych frakcji wewnątrz Imperium. Swoją drogą to chyba pierwsza produkcja z uniwersum Star Wars, która pokazuje, że Imperium nie było monolitem, ponieważ w jego skład wchodzili ludzie o różnych ambicjach – co również ma wpływ na losy głównego bohatera.

 

Ciekawy gameplay

W Star Wars Jedi: Survivor gracz dostaje rozgrywkę znaną z Upadłego Zakonu. Ponownie mogłem się poruszać między kilkoma planetami, by móc stopniowo rozwiązywać zagadki i wykonywać misje wątku fabularnego. Wciąż miałem do czynienia z Punktami Medytacji, w których rozwijałem umiejętności postaci, ale także się regenerowałem. Również nie uległa zmianie zasada, że wraz z regeneracją głównego bohatera gry na mapie ponownie pojawiają się wszyscy wrogowie.

Ponownie mogłem się poruszać między kilkoma planetami, by móc stopniowo rozwiązywać zagadki i wykonywać misje wątku fabularnego. Wciąż miałem do czynienia z Punktami Medytacji, w których rozwijałem umiejętności postaci, ale także się regenerowałem.

 

Duże możliwości personalizacji

W dowolnym momencie miałem możliwość personalizacji bohatera. Mogłem zmieniać niemal wszystko – od stroju, w którym się porusza, przez fryzurę, do zarostu. Zmiany wizerunkowe są uwzględnione w cutscenkach, więc wygląda to fajnie.

W dowolnym momencie miałem możliwość personalizacji bohatera. Mogłem zmieniać niemal wszystko – od stroju, w którym się porusza, przez fryzurę, do zarostu.

Równie dużo możliwości miałem, jeśli chodzi o modyfikacje towarzyszącego droida BD-1 oraz miecza świetlnego. Te dwa elementy mogłem jednak zmieniać wyłącznie przy stołach warsztatowych, które rozsiane są po całej mapie. Elementy do ich modyfikacji można odszukać w kontenerach, a potem do woli ze sobą łączyć. Przyznaję, że podstawowy miecz średnio mi się podobał i dość szybko go przebudowałem oraz zmieniłem jego kolor – często żonglowałem między żółtym, pomarańczowym i zielonym.

 

Grafika Jedi Ocalały

Wszystkie lokalizacje w grze są niezwykle rozbudowane i dopracowane pod kątem detali oraz NPC-ów. Te same postacie można spotykać w różnych miejscach i przy różnych czynnościach. Z większością mogłem porozmawiać, by dowiedzieć się, co tutaj robią. Opowiadają oni również o tym, co aktualnie dzieje się w galaktyce.

Zarówno pustynia i las, jak i metropolia (a nawet miasto w chmurach) prezentują się znakomicie. Zarośla są tak realistyczne, że można się zastanawiać, czy to nie film dokumentalny, a metropolie są typowo szare i zaniedbane: idealnie oddają więc realia bycia pod okupacją Imperium. Próżno tu szukać idealnie czystych i białych budynków. Całość pozwala poczuć trud życia ludzi (a właściwie nie tylko ludzi) tam mieszkających.

Zarówno pustynia i las, jak i metropolia (a nawet miasto w chmurach) prezentują się znakomicie. Zarośla są tak realistyczne, że można się zastanawiać, czy to nie film dokumentalny, a metropolie są typowo szare i zaniedbane: idealnie oddają więc realia bycia pod okupacją Imperium.

Jednak na szczególną uwagę zasługuje odwzorowanie pól wulkanicznych oraz bagien, które sprawiają, że naprawdę zatrzymywałem się przed każdym kolejnym ruchem, by nie spalić lub nie utopić głównego bohatera. Poruszanie się po nich było bardzo wymagające, ale np. przejazd nad nimi na linie wywoływał po prostu efekt wow.

 

Prosty, ale rozbudowany system walki

Walka w Star Wars Jedi: Ocalały wciąga. Od razu mogłem zdecydować, jak i czym chcę walczyć. Zawsze mogłem mieć ustawione dwa systemy uzbrojenia. Początkowo do wyboru miałem pojedynczy miecz, dwa pojedyncze oraz podwójny (oczywiście w ulubionym kolorze). Dodatkowo z czasem pojawiają się kolejne konfiguracje, które znacząco rozbudowują rozgrywkę.

Walka w Star Wars Jedi: Ocalały wciąga. Od razu mogłem zdecydować, jak i czym chcę walczyć.

System walki wydaje się prosty, ale dzięki ewoluowaniu wraz z bohaterem jest naprawdę ciekawy. Na początku gry postać zna podstawowe ataki, jednak dodawanie jej nowych umiejętności rozszerza możliwości ataku. Wraz z poziomem postać może coraz lepiej operować mocą (jeszcze więcej możliwości ataku), ale także staje się coraz odporniejsza, co sprzyja coraz bardziej otwartej walce.

Podczas walki na początku gry miałem tylko jedno „ale”, które fani serii mogliby uznać za minus. Większość z tych umiejętności Kestis musiał posiąść w Upadłym Zakonie, by przetrwać. Odblokowywanie ich od początku zamiast ich rozwijania może dziwić, bo w grze nie wspomina się o amnezji bohatera. Z kolei pełny wachlarz ruchów od początku gry mógłby ułatwić zupełnie nowym graczom serii personalizację uzbrojenia, bo wiele dużych różnic wychodzi z czasem.

 

Mniej i bardziej wymagający wrogowie

W Star Wars Jedi: Survivor mamy imponujący przekrój wrogów, z którymi przyjdzie nam się mierzyć. Podstawowymi wrogami są słabi przeciwnicy strzelający (najczęściej szturmowcy i droidy). Na dobrą sprawę  nie trzeba nawet do nich podchodzić, bo da się ich wyeliminować, odbijając ich strzały. Później mamy przeciwników uzbrojonych w karabiny maszynowe lub wyrzutnie rakiet – ci są zdecydowanie bardziej niebezpieczni, bo siła ich ognia jest bardzo duża. Na samym końcu są dowódcy – ci poza karabinem rzucają jeszcze granaty, które można wykorzystać do eliminacji grup wrogów.

W Star Wars Jedi: Survivor mamy imponujący przekrój wrogów, z którymi przyjdzie nam się mierzyć.

Następnie mamy jednostki specjalne – droidów komandosów (uzbrojeni w karabiny lub miecze), szturmowców z pałkami energetycznymi (często również z tarczą i granatami) lub plecakami odrzutowymi, szturmowców czystki (wyspecjalizowane jednostki do zwalczania Jedi z różnym uzbrojeniem), a także mrocznych szturmowców (droidy do zadań specjalnych). Dodatkowo można się natknąć na separatystyczne i imperialne jednostki porządkowe – w tym na maszyny K-2SO znane z filmu „Łotr 1”.

W grze napotkać można również wielu bossów – którzy w zależności od naszego stylu gry mogą być łatwiejsi lub trudniejsi do pokonania. Wyróżnić tu można maszyny kroczące AT-ST, łowców nagród oraz dowódców, a także strażników – z którymi walka jest dużo bardziej wymagająca. Mają oni dużo większe umiejętności niż jednostki liniowe, ale również dużo lepsze uzbrojenie. Nie można zapomnieć także o potworach, które czasem są tak jakby zwyczajne, a czasem wymagające jak bossowie.

W grze napotkać można również wielu bossów – którzy w zależności od naszego stylu gry mogą być łatwiejsi lub trudniejsi do pokonania. Wyróżnić tu można maszyny kroczące AT-ST, łowców nagród oraz dowódców, a także strażników – z którymi walka jest dużo bardziej wymagająca.

Jak więc widać, wrogów jest wielu, a piękno tej gry polega na tym, że niemal z każdym trzeba walczyć w odmienny sposób. Nie ma jednego złotego systemu walki, który pozwoli ci łatwo i szybko pokonać ich wszystkich – dlatego warto zawczasu przetestować wszystkie układy uzbrojenia. Daje to dużo informacji o tym, co i na kogo jest najlepsze, i ułatwia wybór jak najbardziej uniwersalnego ekwipunku. Również każdy system uzbrojenia zapewnia inne widowiskowe metody eliminacji, co też warto przetestować.

 

Postać idealnie nieidealna

Cal Kestis, którego poznajemy w Upadłym Zakonie, jest idealistą i nie do końca rozumie, jak Jedi mogli zostać pokonani oraz że poza zasadami zakonu istnieją inne systemy wartości. Do poznania jednej z Sióstr Nocy wszystko było dla niego czarno-białe, co dla mnie podchodziło wręcz pod dziecięcą naiwność i momentami mnie drażniło. W Star Wars Jedi: Ocalały jest inaczej. Postać dojrzała i… zrozumiała, że chcąc walczyć z Imperium, trzeba czasem nagiąć zasady. Na początku gry, podczas cutscenek, miałem w głowie to, że Zakon by tego nie pochwalił, ale właściwie postępowanie bohatera zasad nie łamało. Jednak z czasem bohater czuje rozdarcie między ideałami Jedi a ciemną stroną, która, jak opisywał mistrz Yoda w filmie, jest taka prosta. Gra oddaje to idealnie i doskonale pokazuje, o co chodziło Yodzie. Byłem pod ogromnym wrażeniem tego aspektu.

Postać dojrzała i… zrozumiała, że chcąc walczyć z Imperium, trzeba czasem nagiąć zasady. Na początku gry, podczas cutscenek, miałem w głowie to, że Zakon by tego nie pochwalił, ale właściwie postępowanie bohatera zasad nie łamało.

 

Zagadki na odpowiednim poziomie

Gra Star Wars Jedi: Survivor jest tak naprawdę grą akcji z zagadkami rodem z najlepszych przygodówek. W grze jest naprawdę wiele zagadek – od prostych jak pchnięcie kuli, by otworzyć drzwi, do wielu sekwencji z kolei, by odblokować przejście. Przyznam, że tak zróżnicowany poziom trudności wciąga.

Konstrukcja gry i mnogość zadań pozwalają się naprawdę zgubić – nawet komuś, kto grę przechodzi jednym ciągiem. Można więc poprosić wciąż towarzyszącego ci BD-1, by wyświetlił mapę z kierunkiem drogi, lub by sam bohater, którym grasz, zasugerował ci, co trzeba zrobić.

Do momentu pierwszych łatek ten system potrafił się zawiesić i przyznam, że zdarzyło mi się biegać wokół znacznika, bo nie mogłem znaleźć odpowiedniej drogi ze względu na to… że była zupełnie gdzie indziej. Pozwoliło mi to jednak znaleźć wiele dodatkowych elementów, które sprawiły, że szybciej odblokowałem dodatkowe umiejętności bohatera. Teraz jednak wskaźnik działa precyzyjnie i co najwyżej mapa może wymagać zmiany płaszczyzny, by dokładnie wskazać przejście.

 

Duży świat to ułatwia

Jak wspomniałem, zdarzało mi się zgubić, a duży świat (a właściwie kilka planet) bardzo temu sprzyja. Każdą z lokacji możemy dokładnie zwiedzać i przy każdym naszym przylocie układ stworzeń, wrogów oraz NPC-ów będzie inny. Planety są niezwykle zróżnicowane pod kątem flory i fauny, a także zabudowy miejskiej.

Jak wspomniałem, zdarzało mi się zgubić, a duży świat (a właściwie kilka planet) bardzo temu sprzyja. Każdą z lokacji możemy dokładnie zwiedzać i przy każdym naszym przylocie układ stworzeń, wrogów oraz NPC-ów będzie inny. Planety są niezwykle zróżnicowane pod kątem flory i fauny, a także zabudowy miejskiej.

Mimo tej otwartości sama kampania jest dość liniowa. Musimy znaleźć dokładnie to jedno przejście, by odblokować te jedyne drzwi, które pozwolą nam przejść dalej. Niestety nie ma tu miejsca na różne metody przejścia, a nasze wybory sprowadzają się do określenia, którą planetę chcemy zwiedzić najpierw (i to też sporadycznie). Mimo to ta sekwencyjność jest uzasadniona fabularnie i nie razi tak mocno w oczy, jak przy wielu strzelankach.

 

Różne metody podróżowania

Poza samym bieganiem i przemieszczaniem się statkiem między planetami mamy wiele innych możliwości podróżowania, które trzeba odblokować. Podczas niektórych misji będzie trzeba dosiadać wierzchowce, by udać się do wyznaczonego miejsca, a w innych będzie trzeba korzystać z pomocy latających zwierząt (swoją drogą to dostarcza najlepszych wrażeń z rozgrywki przez możliwości podziwiania lokacji). Nie zabrakło również znanych z pierwszej części lin i skrótów.

Podczas niektórych misji będzie trzeba dosiadać wierzchowce, by udać się do wyznaczonego miejsca, a w innych będzie trzeba korzystać z pomocy latających zwierząt (swoją drogą to dostarcza najlepszych wrażeń z rozgrywki przez możliwości podziwiania lokacji).

 

Optymalizacja nie zachwyca

Największą wadą gry jest optymalizacja. Trzeba przyznać, że gra w jakości 4K prezentuje się jak film, a przy odpowiednim zestrojeniu konsoli z telewizorem można liczyć na dobrą, niezachwianą liczbę klatek na sekundę. Jednak jest to okupione tym, że gra pochłania niemal 148 GB pamięci na dysku! Dla porównania Call Of Duty: Modern Warfare 2 ze wszystkimi pakietami waży około 100 GB i dla mnie to już było wiele.

Grę testowałem na platformie PlayStation 5 i muszę przyznać, że musiałem zrobić nie lada porządki na dysku, by zapewnić grze miejsce. Niestety jestem niemal pewien, że wielu innych graczy będzie miało ten sam problem.

 

Gra świetnie wpisująca się w kanon

Cała przygoda z Calem Kestisem zajęła mi 17 godzin. W tym czasie przeszedłem całą kampanię oraz zaliczyłem wiele zadań pobocznych i „znajdek”, takich jak kontenery, echa mocy i inne. Mimo że gra trzyma się z boku głównych filmów i książek z tego uniwersum, to w bardzo ciekawy sposób się do nich odwołuje i porusza wątki z nich znane.

Cała przygoda z Calem Kestisem zajęła mi 18 godzin. W tym czasie przeszedłem całą kampanię oraz zaliczyłem wiele zadań pobocznych i „znajdek”, takich jak kontenery, echa mocy i inne.

W trakcie rozmów pojawia się wzmianka o postaci z „Mrocznego Widma”, goszczą na chwilę bohaterowie filmów, a także zaprezentowany z innej strony jest wątek Ukrytej Ścieżki, który został poruszony w serialach „Rebelianci” oraz „Kenobi”. Tym samym gra „flirtuje” z główną serią filmów i seriali, a ponieważ bohater odwiedził znane z filmów planety i zrobił tam zamieszanie, to można się spodziewać, że albo więcej postaci wystąpi w przyszłych odsłonach gry, albo Kestis zadebiutuje (bardziej aktorsko) w sadze „Gwiezdnych Wojen”.

Dla mnie ciekawym dodatkowym smaczkiem były walki z droidami, które odwoływały się do pierwszych trzech części, a także zwalczanie droidów komandosów znanych głównie z kreskówek. Można to nazwać małym pokazem, jak wyglądałaby gra osadzona w serialu „Wojny Klonów”. Przyznam, że sam z radością zagrałbym w taką grę.

 

Czy to początek opowieści o Szarych Jedi?

Coraz więcej głosów wokół gry sugeruje, że Cal Kestis może rozpocząć opowiadanie o Szarych Jedi, czyli członkach Zakonu, którzy uznawali wąskie, dogmatyczne myślenie Jedi za zbyt idealistyczne i takie, które wraz z rozpoczęciem wojen klonów należało porzucić. Przez to kwestionowali polecenia rady, nie bali się brać udziału w wojnach, ale co najważniejsze – zdarzało im się balansować na granicy ciemnej i jasnej strony.

Postać Kestisa dokładnie taka się stała – odważna, czasem zbyt pewna siebie, ale co najważniejsze, dostrzegająca życie poza zakonem (to dobre, ale i to złe). Jednak jak to się objawia, musicie już zobaczyć sami – przechodząc całą fabułę Star Wars Jedi: Ocalały.

 

Gra dla nowych graczy i weteranów Star Wars – podsumowanie recenzji Ocalałego

Na wielu forach spotykałem pytanie, czy ta gra jest tylko dla weteranów, którzy grali w pierwszą część, oraz osób, które śledzą uniwersum. Odpowiadając te pytania, mogę napisać, że nie. A to wszystko dzięki sprytnym zabiegom twórców.

Przede wszystkim grę otwiera kilkuminutowa retrospekcja, która w pigułce przedstawia najważniejsze wydarzenia pierwszej części, a także tłumaczy wątki, które mogą być chociaż w niewielkim stopniu kontynuowane w fabule (jak wyjaśnienie, kim byli przyjaciele bohatera). Dzięki temu nowi gracze nie muszą się obawiać wykluczenia z fabuły (mimo to jednak polecam zacząć od pierwszej części – bo droga, którą tam pokonał bohater, była imponująca).

Gra jest wciągająca, dynamiczna i ciekawa – śmiało można powiedzieć, że jedyna w swoim rodzaju. Z czystym sumieniem mogę ją polecić fanom „Gwiezdnych Wojen”, ale także osobom lubiącym przygodówki oraz graczom, którzy tęsknią za takimi grami, jakie były kiedyś – z mnóstwem wątków i bez multiplayera.

 

Zobacz grę Star Wars Jedi: Ocalały w naszym sklepie

 

Czy ten artykuł był dla Ciebie przydatny?

Napisz nam, co myślisz

0/2000
Administratorem danych osobowych jest Euro-net Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie, właściciel marki RTV EURO AGD, adres: 02-273 Warszawa ul. Muszkieterów 15, @: daneosobowe@euro.com.pl, telefon: 855 855 855, (Administrator). W Polityce Prywatności Administrator informuje o celu, okresie i podstawach prawnych przetwarzania danych osobowych, a także o prawach jakie przysługują osobom, których przetwarzane dane osobowe dotyczą, podmiotom którym Administrator może powierzyć do przetwarzania dane osobowe, oraz o zasadach zautomatyzowanego przetwarzania danych osobowych, w tym ich profilowaniu.

Zostaw nam swoją opinię

Przykro nam, że ten artykuł nie spełnił Twoich oczekiwań. Chcemy się dowiedzieć, co możemy poprawić.

Wybierz jedną z opcji: *

Jeśli chcesz, podaj nam więcej szczegółów:

0/2000
Administratorem danych osobowych jest Euro-net Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie, właściciel marki RTV EURO AGD, adres: 02-273 Warszawa ul. Muszkieterów 15, @: daneosobowe@euro.com.pl, telefon: 855 855 855, (Administrator). W Polityce Prywatności Administrator informuje o celu, okresie i podstawach prawnych przetwarzania danych osobowych, a także o prawach jakie przysługują osobom, których przetwarzane dane osobowe dotyczą, podmiotom którym Administrator może powierzyć do przetwarzania dane osobowe, oraz o zasadach zautomatyzowanego przetwarzania danych osobowych, w tym ich profilowaniu.

Dziękujemy za dodatkowy komentarz!

Zapisaliśmy Twoją wiadomość. Pomoże nam poprawić i ulepszyć treści w serwisie.

Dziękujemy! Zapisaliśmy Twoją opinię

Już zapisaliśmy Twój głos!

Dziękujemy!