Test Marshall Major IV – rockowe słuchawki bezprzewodowe

Adam Niedbała

Rozgrzane do czerwoności lampy wzmacniaczy gitarowych, sceny światowych festiwali muzycznych i wideoklipy największych gwiazd rocka. Głównie z tym kojarzy się klasyczne, białe logo firmy Marshall. W 2010 roku gitarowy gigant postanowił udostępnić swoje brzmienie nie tylko muzykom, ale również słuchaczom, i wprowadził na rynek własne modele słuchawek bezprzewodowych. Sprawdźmy, czy Marshall Major IV dotrzymuje kroku swoim starszym braciom – legendom gitarowego świata.


Test Marshall Major IV – intro

Przyznaję się od razu – od dawna chciałem sprawdzić słuchawki Marshall Major i w końcu przy ich IV wersji się udało. Jako gitarzysta z przeszło dwudziestoletnim stażem miałem w życiu okazję zagrać przynajmniej na kilkunastu wzmacniaczach Marshalla. Od malutkich tranzystorowych „piecyków” po duże zestawy, złożone z kilkudziesięciokilogramowego wzmacniacza lampowego i dwóch kolumn – każdej wyposażonej w cztery głośniki o średnicy 12 cali.

To właśnie widzę, gdy słyszę słowo „Marshall” – ogromne, ryczące wzmacniacze gitarowe. Szczerze mówiąc, gdyby słuchawki z logo Marshalla brzmiały tak samo jak wzmacniacze, to słuchanie na nich muzyki nie byłoby najprzyjemniejszym przeżyciem. Charakterystyka „brytyjskiego” brzmienia zakłada stosunkowo niedużo basu i spore podbicie środkowych częstotliwości. Dla gitary to świetne rozwiązanie, ale dla kompletnej muzyki złożonej z większej liczby instrumentów mogłoby się okazać męczące.

Moje obawy były tym większe, że Marshall od 60 lat produkuje sprzęt gitarowy. Ich wzmacniaczom na przestrzeni lat zaufały całe pokolenia znakomitych muzyków. Jimi Hendrix, Eric Clapton, Slash i wielu, wielu innych fantastycznych gitarzystów zbudowało rozpoznawalność swojego brzmienia właśnie na konstrukcjach tej firmy. Ale słuchawki, i to na dodatek bezprzewodowe? W gitarowym świecie nie jest to często spotykany przedmiot.

 

Test Marshall Major IV – zwrotka

Zacznijmy jednak od początku. Rozpakowując fabryczne pudełko, od razu trafimy na słuchawki. Tu pierwsze zaskoczenie – jakież one niewielkie! W stanie złożonym to naprawdę kompaktowa konstrukcja, która zmieści się bez większych problemów do kieszeni kurtki, nie mówiąc o plecaku czy damskiej torebce. Naprawdę spodziewałem się, że będą większe i cięższe.

W oczy rzuca się charakterystyczne logo firmy Marshall – obecne jest na obu muszlach. Same muszle mają kształt zaokrąglonych kostek i przywodzą mi na myśl stary (lampowy, a jakże!) telewizor. Uchwyty mocujące muszle do pałąka to konstrukcje z grubego i twardego drutu. Sam pałąk zaś pokryto materiałem skóropodobnym – z wierzchu ciemnobrązowym, o fakturze przypominającej materiał pokrywający wzmacniacze Marshalla, od spodu jaśniejszym, z wytłoczonym logo marki. W moje ręce trafił model w odcieniach brązu, ale na rynku dostępny jest jeszcze czarny. Tutaj warto dodać, że słuchawki są w 100% wegańskie – skóra jest sztuczna, ale wygląda na trwałą i jest miła w dotyku.

słuchawki Marshall Major IV złożone trzymane w ręku

Marshall Major IV to słuchawki nauszne. W przeciwieństwie do słuchawek wokółusznych nie zakrywają całego ucha, tylko opierają się na małżowinach usznych. Podstawową ich zaletą jest to, że są mniejsze od słuchawek wokółusznych. Dzięki temu, słuchając muzyki w tramwaju, nie wyglądamy, jakbyśmy jechali właśnie do pracy na stanowisku radiooperatora załogi czołgu. Podstawowa wada jest taka, że większość modeli nausznych dość mocno ściska głowę, co podczas dłuższego słuchania (zwłaszcza przez okularników!) prowadzi do bólu uszu. Tu drugie zaskoczenie – jakież one wygodne!

Projektantom udało się świetnie zrównoważyć siłę, z jaką Marshall Major IV zaciskają się na głowie słuchacza, z miękkością nauszników. Do równania dodajmy jeszcze bardzo dużą elastyczność pałąka, który sprawia, że słuchawki naprawdę świetnie dopasowują się do budowy głowy i uszu. Chyba nigdy wcześniej nie trafiłem na słuchawki nauszne, które aż tak wygodnie spoczywałyby na mojej głowie. Pomimo noszenia szkieł korekcyjnych nie odczuwam też bólu związanego z dociskaniem uszu do zauszników okularów – ogromny plus.

Dzięki swojej konstrukcji Marshall Major IV sprawdzą się świetnie jako słuchawki codzienne. Takie, których możemy używać dosłownie zawsze – w drodze do pracy, w pracy, w drodze z pracy i w razie potrzeby jeszcze w domu. Sam używam ich w ostatnich dniach po kilka długich godzin i nie odczuwam z tego tytułu praktycznie żadnego dyskomfortu. Poza tym słuchawki bardzo dobrze trzymają się głowy, nie zsuwają się ani nie zmieniają położenia. Jestem pełen podziwu co do ich ergonomii.

 

Test Marshall Major IV – refren

Z technologicznego punktu widzenia Marshall Major IV to dość proste słuchawki. Nie znajdziemy tu na przykład żadnego systemu aktywnej redukcji szumów. Trzeba jednak przyznać, że same nauszniki całkiem nieźle (jak na konstrukcję nauszną) tłumią otaczające nas dźwięki. Jest tu też kilka zaskakujących rozwiązań.

Pomysł, do którego zapałałem ogromną miłością od pierwszego spotkania z Marshallami Major IV, jest związany z ich obsługą. W przeciwieństwie do innych słuchawek dostępnych na rynku, których muszle pełne są przycisków lub sterowane są dotykiem, inżynierowie Marshalla postawili na absolutny minimalizm. Znajdziemy tu tylko 1 (słownie: JEDEN) manipulator. Tu trzecie zaskoczenie – jakież to intuicyjne!

W jednym z rogów prawej słuchawki umieszczono niewielki dżojstik koloru miedzianego. Tak, to również nawiązanie do klasycznych wzmacniaczy gitarowych firmy – gałki w tych wzmacniaczach mają „kapselki” w kolorze miedzi. Dżojstik możemy przytrzymać, by włączyć lub wyłączyć słuchawki. Możemy nacisnąć go na chwilę, by zatrzymać lub wznowić odtwarzanie piosenki. Jeśli przesuniemy go w lewo lub w prawo, zmienimy odtwarzaną piosenkę, a kierunki góra/dół odpowiadają za sterowanie głośnością. Genialne, proste i bardzo eleganckie rozwiązanie!

Czas pracy słuchawek na pojedynczym ładowaniu akumulatora onieśmiela i piszę to bez ani odrobiny przesady. Producent mówi o 80 godzinach, które słuchawki powinny wytrzymać. I cóż – używam ich od tygodnia i nie miałem okazji ich jeszcze ładować, a pracują co najmniej przez 8 godzin każdego dnia. Żeby było zabawniej – mój telefon twierdzi, że w akumulatorze została ponad połowa pojemności. Jeśli więc szukacie słuchawek, o których ładowaniu można zwyczajnie zapomnieć, to już nie musicie – oto one!

Jeśli już jednak pojawi się potrzeba ich naładowania, to można zrobić to na dwa sposoby. Po pierwsze za pomocą przewodu zakończonego wtyczką USB-C, po drugie za pomocą ładowarki indukcyjnej. Tak, Marshall Major IV naładujemy bezprzewodowo, po prostu kładąc je złożone prawą muszlą na płytce ładowarki.


Kolejną ciekawostką jest wyposażenie słuchawek w gniazdo mini jack 3,5 mm, które można wykorzystać na dwa sposoby. Pierwszy jest oczywisty – możemy po prostu podłączyć je do źródła dźwięku dołączonym spiralnym (tu znów inspiracja sprzętem gitarowym) przewodem. Drugie zastosowanie tego gniazda jest jednak niecodzienne. Możemy podłączyć do niego drugą parę przewodowych słuchawek, by móc słuchać muzyki wraz z drugą osobą. Pamiętacie czasy, kiedy dzieliło się lewą i prawą słuchawką douszną z kolegą na wycieczce szkolnej? To już tylko wspomnienie.

 

Test Marshall Major IV – SOLO GITAROWE!

Czas powiedzieć kilka słów o tym, co w słuchawkach najważniejsze – o brzmieniu. Wspomniałem wyżej, że brzmienie wzmacniacza gitarowego i brzmienie słuchawek to dwie zupełnie różne rzeczy i byłoby źle, gdyby się pokrywały. Oczywiście nie pokrywają się, ale tu czwarte zaskoczenie – czuć inspirację!

Gdybym miał krótko scharakteryzować brzmienie słuchawek Marshall Major IV, powiedziałbym, że mają zwarty, punktowy bas, który nie rozlewa się na wyższe częstotliwości, ale nie schodzi również zbyt nisko. Z jednej strony sprawia to, że słuchawki nie dudnią bez potrzeby, z drugiej może nieco zawieść fanów muzyki elektronicznej, którzy lubią sobie przewietrzyć głowę bardzo ciężkim basem. Ja odniosłem wrażenie, że jest optymalnie – dźwięk nie przytłacza, jest lekki i przyjemny.

słuchawki Marshall Major IV leżą na ławce w parku

Co do średnich i wysokich tonów – właśnie tu czuć inspirację klasycznym, „brytyjskim” brzmieniem gitarowym. Te częstotliwości są po prostu nieco podbite i sprawiają, że brzmienie słuchanej muzyki jest czytelne i selektywne. Wokale przyjemnie przebijają się przez instrumenty. Gitary oczywiście też!

Marshall Major IV to słuchawki stworzone przez gitarową legendę z myślą o słuchaniu gitarowej muzyki. Nie znaczy to, że nie nadają się do innych gatunków muzycznych, ale to właśnie w rockowym graniu pokazują pazur. Słuchając w nich muzyki, mam wrażenie, że inżynierowie Marshalla naprawdę zgrabnie połączyli współczesne „rozrywkowe” brzmienie korekcji w kształcie litery V z podkreśleniem zakresów ważnych dla klasycznego, rockowego grania. Warto wspomnieć, że przy bardzo dużej głośności średnie tony zaczynają być nieco ostre i krzykliwe. Mówimy tu jednak o natężeniu dźwięku, które już absolutnie nie sprzyja przyjemnemu słuchaniu.

 

Test Marshall Major IV – outro

Z powyższego tekstu wyczytacie praktycznie same pochwały. Może się wydawać, że został napisany z pozycji osoby zakochanej w sprzęcie Marshalla, ale nic bardziej mylnego. Teraz mogę się do tego przyznać – nie jestem fanem brzmienia wzmacniaczy tej firmy, wolę nowocześniejsze brzmienie amerykańskich konstrukcji. Tak naprawdę wręcz chciałem „przejechać się” na tych słuchawkach, przekonać się, że legendarna firma wykonała typowo marketingowy ruch i weszła w segment rynku, który nie jest przeznaczony dla niej.

Nic takiego się jednak nie stało. Marshall Major IV okazały się bardzo udanymi słuchawkami, które zarówno na płaszczyźnie designu, jak i brzmienia czerpią pewne inspiracje z urządzeń, z których ich producent jest znany od 60 lat, ale nie tracą przy tym swojego charakteru.

Czas spędzony z nimi będę wspominał naprawdę świetnie. Ba, ja będę prawdopodobnie za nimi tęsknił! Przypadły mi do gustu swoim wykonaniem, brzmieniem, ergonomią i chyba przede wszystkim wygodą. Oczywiście, mam do nich pewne drobne uwagi, bo chętnie zamiast funkcji ładowania indukcyjnego zobaczyłbym tu choćby najprostszą funkcję ANC, ale nie można mieć wszystkiego. Sprzęt idealny nie istnieje, ale czasem w życiu zdarza się taki, który po prostu sprawia frajdę z użytkowania.

I takie właśnie są słuchawki Marshall Major IV – sprawiły mi frajdę.

Zobacz słuchawki Marshall Major IV w naszym sklepie

 

Czy ten artykuł był dla Ciebie przydatny?

Napisz nam, co myślisz

0/2000
Administratorem danych osobowych jest Euro-net Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie, właściciel marki RTV EURO AGD, adres: 02-273 Warszawa ul. Muszkieterów 15, @: daneosobowe@euro.com.pl, telefon: 855 855 855, (Administrator). W Polityce Prywatności Administrator informuje o celu, okresie i podstawach prawnych przetwarzania danych osobowych, a także o prawach jakie przysługują osobom, których przetwarzane dane osobowe dotyczą, podmiotom którym Administrator może powierzyć do przetwarzania dane osobowe, oraz o zasadach zautomatyzowanego przetwarzania danych osobowych, w tym ich profilowaniu.

Zostaw nam swoją opinię

Przykro nam, że ten artykuł nie spełnił Twoich oczekiwań. Chcemy się dowiedzieć, co możemy poprawić.

Wybierz jedną z opcji: *

Jeśli chcesz, podaj nam więcej szczegółów:

0/2000
Administratorem danych osobowych jest Euro-net Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie, właściciel marki RTV EURO AGD, adres: 02-273 Warszawa ul. Muszkieterów 15, @: daneosobowe@euro.com.pl, telefon: 855 855 855, (Administrator). W Polityce Prywatności Administrator informuje o celu, okresie i podstawach prawnych przetwarzania danych osobowych, a także o prawach jakie przysługują osobom, których przetwarzane dane osobowe dotyczą, podmiotom którym Administrator może powierzyć do przetwarzania dane osobowe, oraz o zasadach zautomatyzowanego przetwarzania danych osobowych, w tym ich profilowaniu.

Dziękujemy za dodatkowy komentarz!

Zapisaliśmy Twoją wiadomość. Pomoże nam poprawić i ulepszyć treści w serwisie.

Dziękujemy! Zapisaliśmy Twoją opinię

Już zapisaliśmy Twój głos!

Dziękujemy!